Niedźwiedź (Puszcza Białowieska)


Jaś i Małgosia - para białowieski niedźwiedzi
(lata 30-te XXw.)

Naturalna populacja niedźwiedzia brunatnego (Ursus arctos) w Puszczy Białowieskiej została wyniszczona przez człowieka w drugiej połowie XIX wieku. Podjęta na kilka lat przed wybuchem II wojny światowej próba reintrodukcji tego gatunku zakończyła się niepowodzeniem. Ostatniego niedźwiedzia widziano w puszczy jeszcze w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku; od tego czasu nie figuruje on na liście puszczańskich zwierząt.

   Przyczyna stałego zmniejszania się liczby niedźwiedzi w Puszczy leży głównie w tym, że od zarania dziejów był on pożądanym obiektem łowieckim, ze względu na swe smaczne mięso, sadło i cenną skórę. Polowali na niego głównie monarchowie i magnaci, od czasu do czasu także zwyczajni kłusownicy. Czynnikiem, który ostatecznie położył kres temu zwierzęciu była prowadzona przez zaborcę rosyjskiego walka z drapieżnikami w Puszczy, głównie z myślą o ochronie żubra oraz innej zwierzyny łownej.

   O polowaniach naszych monarchów na niedźwiedzie w Puszczy Białowieskiej, wspominają różne źródła. Kilku współczesnych autorów uważa, że ten najpotężniejszy drapieżnik lądowy był pozyskiwany już podczas łowów w 1409 roku, kiedy pod bacznym nadzorem i przy bezpośrednim udziale Władysława Jagiełły gromadzono zapasy mięsa na bitwę grunwaldzką. Wprawdzie potwierdzenia tej informacji nie znajdujemy w „Rocznikach, czyli kronikach Królestwa Polskiego” Jana Długosza, ale jest ona bardzo prawdopodobna.

  W trakcie polowania Stefana Batorego w styczniu 1581 roku omal nie doszło do nieszczęścia. Wypłoszony z barłogu niedźwiedź rzucił się na chłopczyka, który był wśród myśliwych. Chłopcu udało się uniknąć śmierci, ale został mocno poturbowany.

   Mało też brakowało, aby życie postradał August II, który 3 grudnia 1705 roku wybrał się sam, z włócznią i kordelasem, na niedźwiedzia. Niedźwiedź w pewnym momencie wziął króla pod siebie. Po dłuższej walce, Augustowi II udało się wyrwać z łap drapieżnika. Swoje ocalenie zawdzięczał tylko niezwykłej sile i zręczności, z których to przymiotów słynął.

   Kilka niedźwiedzi zostało ustrzelonych podczas ostatniego polowania królewskiego w Puszczy, które odbyło się na przełomie sierpnia i września 1784 roku. 31 sierpnia od strzałów padły dwa niedźwiedzie, przy czym jeden z wieśniaków-naganiaczy został lekko przez zwierzę poturbowany. 2 września, tuż po śniadaniu, wszyscy uczestnicy polowania udali się na pole w pobliżu dworu białowieskiego, gdzie trzymano w klatkach cztery wielkie niedźwiedzie. Zwierzęta wypuszczono i szczuto psami. Wkrótce wszystkie padły z rąk myśliwych.

   W październiku 1791 roku, polujący w Puszczy ks. Józef Poniatowski w pewnym momencie został zaatakowany przez rozjuszoną niedźwiedzicę. Z opresji wybawił myśliwego strażnik Marcin Hołota. W nagrodę otrzymał 100 złotych dukatów i dwururkę, która zawiodła księcia.
 
   Zmniejszenie się liczby niedźwiedzi zaobserwowano w Puszczy już pod koniec XVIII wieku. Służba łowiecka, w związku z koniecznością ochrony zwierzyny leśnej, prowadziła masowo odstrzał puszczańskich drapieżników, a pośród nich również niedźwiedzi. „Pomagali” im kłusownicy.

   W 1798 roku tępienie drapieżników zamieniono w intratne zajęcie. Wyżsi rangą, ale także i niższej rangi urzędnicy, po wpłaceniu do kasy rządowej niewielkiej kwoty rubli, mogli polować na każdego drapieżnika. Ponieważ skóra niedźwiedzia była najbardziej cenna spośród skór wszystkich drapieżników, na ten gatunek urządzano też najwięcej polowań. Odstrzały  wstrzymano w 1821 roku; niedźwiedzi w tym czasie w Puszczy było już niewiele. Innych drapieżników także, może z wyjątkiem wilka.

   Rozpanoszone w tym okresie kłusownictwo na żubry i łosie, szczególnie dokonywane zza granicy pruskiej (obwód białostocki przyłączony był wówczas do Prus), wywołało pilniejszą baczność rządu rosyjskiego. Karol Karpowicz pisał w „Kalendarzu Myśliwskim” (Warszawa 1900): „Nikomu w puszczy nie wolno [było] trzymać broni, odjęto ją nawet osocznikom, a nad leśnikami rozciągnięto nadzór i podróżnym zabroniono wjeżdżać do puszczy z bronią”. To pociągnięcie spowodowało rozmnożenie się wilków, rysi i niedźwiedzi do tego stopnia, że znowu zwierzyna puszczańska stała się zagrożona.

Dr Jan Żabiński w towarzystwie niedźwiedzia "Rudego" (Puszcza Bialowieska -11 IV 1938r.)

  Nadleśny Królestwa Polskiego, baron Juliusz Brincken, w swojej monografii pt. „Mėmoire descriptif sur la foret impėriale de Białowieża, en Lithuanie” (Varsovie 1826) uznał ówczesną sytuację niedźwiedzia za dość dobrą. Twierdził, że niedźwiedź w Puszczy jest dość pospolity, a niektórzy strażnicy łowieccy trzymają na podwórkach oswojone niedźwiadki.

   Obecność niedźwiedzia w Puszczy Białowieskiej w tym okresie potwierdza także spis zwierzyny przeprowadzony w 1830 roku.

  W 1844 roku odnotowano pojedynek dużego niedźwiedzia z żubrem. Działo się to przy drodze z Białowieży do Rudni. Walczące ze sobą zwierzęta połamały i wydeptały wokół potężnego drzewa wszystkie krzewy na powierzchni około 100 sążni kwadratowych. Zwyciężył niedźwiedź. Eugeniusz Wiszniakow w swojej książce-albumie „Biełowieżskaja Puszcza. Nabroski pierom i fotografieju” (S.-Peterburg 1894), opierając się na relacji naocznego świadka, podaje, iż żubr ciągnął niedźwiedzia na swych plecach. Nie da się wykluczyć, że to żubr napadł na niedźwiedzia, gdyż chodzące pojedynczo osobniki nie znoszą obecności innych zwierząt.

   Do walk pomiędzy niedźwiedziami a żubrami dochodziło częściej. Z urzędowych wykazów wynika, że niedźwiedzie zabijały pojedyncze żubry także w latach 1832, 1841, 1869 (2 sztuki), 1870 i 1873. Natomiast w 1846 roku straż leśna zastrzeliła w Puszczy niedźwiedzia, który tylko w ciągu jednego lata zabił 5 żubrów.

   Informację o jeszcze jednym agresywnym niedźwiedziu z okolic Białowieży znajdujemy w głównym dziele Alfreda Brehma - „Życiu zwierząt” (1864-1869). Autor w tomie „Ssaki” podaje, że osobnik ten, przechodząc z pastwiska na pastwisko, zabił 23 sztuki bydła, lecz żadnej z nich nie napoczął.
 
   Pierwsze carskie polowanie w Puszczy odbyło się w 1860 roku. Niedźwiedź wtedy był już rzadkością i nikt z polujących nie miał okazji go ustrzelić.

  Jan Sztolcman podaje, że według danych urzędowych w 1870 roku na terenie Puszczy zabito 1 niedźwiedzia, w następnym roku także 1 sztukę.  

  W latach 1873-1878 odnotowano kilka kolejnych przypadków napaści niedźwiedzi na żubry. W tym okresie odstrzelono tylko 3 sztuki. Były to ostatnie niedźwiedzie, gdyż nie spotykamy ich już na żadnej z list zwierzyny ubitej podczas carskich łowów, czy też list odstrzelonych drapieżników, na które znów zaczęto polować. Można zatem potraktować rok 1878 jako ten, w którym zabito ostatniego niedźwiedzia brunatnego, występującego naturalnie w Puszczy Białowieskiej.

  Zygmunt Gloger, po wycieczce do Białowieży w końcu maja 1879 roku, pisał  w „Bibliotece Warszawskiej” (T. 1, 1881): „Z wytępieniem niedźwiedzi, zyskały żubry jednego mniej nieprzyjaciela. A był on tu niegdyś liczny i bardzo dla nich niebezpieczny. Lecz już przekazujący mi podania miejscowe Ejchler, widział tylko na lamusie, po swoim dziadzie, stosy skór i łbów niedźwiedzich. Czasami zachodzą do Puszczy niedźwiedzie z Pińszczyzny, ale bardzo rzadko”.

  Zarządzający Puszczą płk. Michał Andrzejewski zatwierdził w 1889 roku taksę, która przewidywała za odstrzelenie niedźwiedzia w barłogu 50 rubli, a za odstrzelenie poza barłogiem – 25 rubli. Następne taksy z lat 1891 i 1896 niedźwiedzia już nie uwzględniały.

  W 1910 roku zdarzył się odosobniony przypadek pojawienia się jednego osobnika, który przywędrował do Puszczy gdzieś z głębi Rosji. Niestety, został on tutaj zastrzelony. Informację tę przekazał preparatorowi białowieskiego muzeum, Mikołajowi Buszce, Paweł Bark - syn Ewalda, dawnego leśnika białowieskiego, który w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku odwiedził Białowieżę.

  O przywróceniu Puszczy niedźwiedzia zaczęto myśleć dopiero niedługo przed wybuchem II wojny światowej. 8 listopada 1937 roku, z inicjatywy administracji Lasów Państwowych, z ogrodu zoologicznego w Poznaniu przywieziono do Białowieży ciężarną samicę „Lolę”, która pochodziła z Białorusi. Wpuszczono ją do specjalnej, 2-częściowej klatki z barłogami, ustawionej w zapadłym zakątku Parku Narodowym, w uroczysku, które później zaczęto nazywać „Niedźwiedziówką”. Klatka o wymiarach 5 x 5 metrów była ustawiona na niewielkiej polance, otoczonej gęstym lasem. Jedna część klatki miała szeroki rozstaw prętów, pozwalający na swobodne przeciskanie się małych niedźwiedziąt. W klatkach mieściły się drewniane barłogi o wymiarach 3 x 3 metry. W pobliżu klatek umieszczono stróżówkę, w której dyżury pełnili stale specjalni dozorcy. Prowadzili oni ponadto specjalną księgę, w której notowali wszelkie ważniejsze wydarzenia z życia hodowanych zwierząt.

  Inż. Włodzimierz Lindemann informował w „Przyrodzie i Technice” (Z. 8/1938), że próby restytucji niedźwiedzia w Puszczy zostały podjęte w dwóch kierunkach jednocześnie. Pierwszy polegał na aklimatyzacji stopniowo dziczejących młodych, rocznych niedźwiadków, które przez pewien czas przebywały w puszczy zamknięte w klatce, a potem były wypuszczane na wolność. Drugi zaś polegał na tym, że niedźwiadki, urodzone na miejscu przez niedźwiedzicę, znajdującą się w klatce, swobodnie wychodziły między prętami i coraz głębiej zaszywając się w puszczy, również ulegały powolnemu dziczeniu, aż w końcu nie wracały do matki i rozpoczynały samodzielne życie.

  Pod koniec listopada 1937 roku, „Lola” otrzymała towarzystwo w postaci czterech niedźwiedziątek, zakupionych na Białorusi. Nazywały się one: „Rudy”, „Grubasek”, „Białka” i „Czarna”. Potomstwo „Loli” przyszło na świat na początku stycznia 1938 roku. Były to „Jaś” i „Małgosia”.
 
  Z założenia, niedźwiedzie utrzymywane były w zupełnej izolacji od ludzkiego towarzystwa. Dostęp do nich mogły mieć tylko osoby związane z hodowlą. Rano, o godzinie siódmej, sztukom trzymanym w klatce podawano zupę na mięsie wołowym z kartoflami, suchary, kości. W południe i o czwartej po południu podawano mleko z miodem, które wlewano do wielkich mis, umocowanych na długich drągach. Menu od czasu do czasu uzupełniane było burakami i jabłkami. W hodowli urządzono także specjalne kąpielisko w postaci dużych koryt.

  11 kwietnia 1938 roku wypuszczono pierwszą parę niedźwiadków z partii przywiezionej w 1937 roku; drugą parę wypuszczono 30 kwietnia. Niestety, niedźwiadki zaczęły odwiedzać wiejskie obejścia, zakradały się do chat, wyjadały jajka, chleb, wypijały mleko, zaczepiały także przechodniów i pastuchów. 3 czerwca 1938 roku jedna niedźwiedzica wywędrowała poza obręb Nadleśnictwa Starzyna i w pobliżu Nadleśnictwa Bielsk Podlaski została zaatakowana kołami i siekierami przez mieszkańców wsi Gabryel, Smolatyn i Klatkowo na łąkach wsi Omeleniec (gmina Wierzchowice). Drugą sztukę, która również zaczęła wychodzić z lasu, Dyrekcja Lasów Państwowych w Białowieży odesłała do Ogrodu Zoologicznego w Warszawie.
 
   W tym czasie „Jaś” i „Małgosia” przebywały z matką, wychodząc i wracając do klatki pomiędzy jej prętami. Gdy jednak podrosły tak, że któregoś dnia nie mogły wcisnąć się z powrotem do klatki, zaczęły samodzielne życie na wolności, początkowo często, z czasem coraz rzadziej odwiedzając matkę.

   Na początku czerwca 1938 roku do Białowieży przywieziono następną partię 4 niedźwiedziąt, które umieszczono w drugiej części klatki w „Niedźwiedziówce”. Sprowadził je tutaj z ZSRR dr Jan Żabiński, dyrektor Warszawskiego Ogrodu Zoologicznego. 3 lipca, gdy już pojawiła się większa ilość jagód w lesie, wypuszczono na wolność trzy sztuki. W klatce pozostał tylko 2,5-letni samiec, co do którego istniały obawy, że może atakować ludzi.

    Administracja LP w Białowieży zorganizowała stałą obserwację wypuszczonych sztuk. Na jej polecenie starości powiatowi wydali zarządzenia sołtysom, polecające uświadamianie ludności, co do surowego zakazu chwytania i zabijania niedźwiedzi.

  Niestety, te zalecenia nie były przestrzegane. Niedźwiadki podchodziły do wsi, wyrządzając szkody w zagrodach, a także napadały na ludzi. W rezultacie okoliczni chłopi, zabili dwa misie. W lecie 1938 roku schwytano i przewieziono z powrotem do ZOO w Warszawie młodego niedźwiadka, który nie nadawał się do dzikiego życia w Puszczy; odwiedzał często okoliczne wsie, domagając się pożywienia.

  Zdarzały się wypadki, że zwierzęta za pożywieniem, podchodziły do ludzi zbierających jagody i grzyby. Szczególnie jedna niedźwiedzica była natrętna, ale po otrzymaniu butelki mleka czy kawałka chleba, spokojnie wycofywała się w głąb lasu. Dochodziło także do okaleczeń ludzi w razie nie otrzymania posiłku.

  W lecie 1938 roku niedźwiedź zaatakował 18-letnią Marię Pilenicynową, zbierającą z koleżanką jagody w lesie. Na ratunek zaatakowanej przyszedł z pomocą mężczyzna, który również zbierał niedaleko jagody. Uderzając niedźwiedzia po grzbiecie i nosie znalezionym naprędce kołem, odpędził go. Maria przeleżała miesiąc w szpitalu w Białymstoku, gdzie spotkała dziewczynkę, którą niedźwiedź zaatakował tydzień wcześniej; niestety z powodu odniesionych ran, dziewczynka ta zmarła.

  Latem 1938 roku „Lola” otrzymała nowe towarzystwo – 4-letniego samca z ZSRR. Zimą 1938/1939 roku obserwowano budowanie barłogów przez „Jasia” i „Małgosię”. W marcu 1939 roku odwiedziły one matkę, którą potem przewieziono w inny zakątek Puszczy.

  Nastała II wojna światowa. Podczas okupacji radzieckiej strażnicy łowieccy, dowiedziawszy się, że Rosjanie chcą wywieźć „Lolę” z Białowieży, wypuścili ją z klatki wraz z towarzyszącym jej samcem. Następni „gospodarze” w Puszczy – Niemcy, wypuszczali na teren Puszczy niedźwiedzie odebrane wędrownym Cyganom. Tak twierdzili starzy leśnicy i tutejsza ludność. Piotr Daszkiewicz w „Przeglądzie Zoologicznym” (Z. 3-4/2001) podaje, że 3-4 niedźwiedzie węgierskie zostały sprowadzone do Białowieży w 1943 roku. Do Niemiec jeździł po nie Richter. Dwie spośród tych sztuk zostały przywiezione z ogrodu zoologicznego w Królewcu. Przy wypuszczaniu ich asystował Lutz Heck.

  Zwierzęta te, nie przystosowane do samodzielnego zdobywania pożywienia, były postrachem miejscowej ludności. We wsiach domyślano się, że okupanci chcą w ten sposób odstraszyć miejscową ludność od udzielania pomocy partyzantom. Zwierzęta włamywały się do mieszkań, wykradały żywność, wyrządzając przy tym sporo innych szkód. Ludzie bronili się przed groźnymi natrętami, zawiązując drzwi łańcuchem. Ich brzęk przypominał im niewolę u Cyganów i wówczas wycofywały się do Puszczy. Z informacji uzyskanych od starszych mieszkańców Białowieży i okolic wynika, że wszystkie sztuki przywiezione przez Niemców zostały wybite.

  12 sierpnia 1942 roku doszło do tragedii w pobliżu Hajnówki. Agresywny niedźwiedź zabił dwóch hajnowian – Walerię Laskowską i jej nieletniego synka Ludwika. Napotkał on matkę z dzieckiem, zbierających maliny w Puszczy (w odległości około 8 km od miasta), i zaatakował.

  Wojnę przeżyły cztery sztuki; były to niewątpliwie osobniki z przedwojennej reintrodukcji wraz z potomstwem. W 1945 roku dr inż. Jan Jerzy Karpiński podawał na łamach  czasopisma „Chrońmy Przyrodę Ojczystą”, iż w sierpniu 1945 roku na terenie Parku Narodowego widziano niedźwiedzicę z 2 młodymi. W piśmie Nr 703 z dnia 15 października 1945 roku do Biura Ochrony Przyrody w Ministerstwie Leśnictwa ponownie informował o tychże niedźwiedziach; widział je strażnik BPN Józef Szlachciuk, jak w oddziale 253 ogryzały orzechy z leszczyny. Prof. dr Tadeusz Vetulani z kolei w 1946 roku donosił na łamach „Ziemi”, że w Parku Narodowym znajdują się 4 niedźwiedzie (1 samiec, 1 samica i 2 młode). Dodawał też, że brak jest przychówku z lat wojennych.

  Pojedynczego niedźwiedzia obserwowano również na terenie Nadleśnictwa Narewka. Polujący na rysia na przełomie stycznia i lutego 1945 roku leśniczy Włodzimierz Gucewicz wspominał na łamach „Łowca Polskiego” (Nr 17-18/1981), że z miotu niespodziewanie wyszedł na jednego z uczestników polowania niedźwiedź. Trop tej samej sztuki widział strażnik łowiecki Stanisław Wołonciej. Niedźwiedź już nie usnął, tropy jego spotykano w różnych częściach nadleśnictwa, czasem mało spodziewanych.

  Bogumiła Jędrzejewska, Aleksiej N. Buniewicz i Włodzimierz Jędrzejewski podają w „Parkach Narodowych i Rezerwatach Przyrody” (Nr 4/1995), że jeden z młodych niedźwiedzi został wkrótce zabity. Widywano następnie 3 niedźwiedzie, a kolejny młody urodzony w 1946 roku także padł ofiarą kłusownictwa. Po raz ostatni tropy pojedynczego niedźwiedzia w polskiej części Puszczy Białowieskiej widziano w marcu 1947 roku. W białoruskiej części Puszczy obserwowano niedźwiedzia i niedźwiedzie tropy jeszcze w latach 1948-1950. Jeden z niedźwiedzi zakładał zimowe gawry w latach 1947/1948, 1948/1949 i 1949/1950.

  Stanisław Kujawiak, dyrektor Białowieskiego Parku Narodowego informował swego czasu dziennikarza „Sztandaru Młodych” (Nr 48/1981), że ostatnie polskie niedźwiedzie widziano w 1959 roku na terenie Puszczy Lackiej, która obecnie wchodzi w skład Puszczy Białowieskiej. Na ile ta informacja jest wiarygodna, trudno jest dzisiaj ustalić. Emerytowany łowczy Puszczy Białowieskiej, Lech Miłkowski, twierdzi, że w archiwum Lasów Państwowych widział dokument, potwierdzający obecność niedźwiedziej gawry na terenie Nadleśnictwa Browsk w 1952 roku.

   Niestety, także po wojnie doszło do zabicia człowieka przez niedźwiedzia. 26 listopada 1945 roku, od ran zadanych przez agresywnego osobnika, zginęła Anisja Bajko, gospodyni domowa z Białowieży.

   W okresie powojennym utrzymaniem niedźwiedzi w Puszczy praktycznie nikt się nie interesował i stosunkowo szybko zginęły one z rąk kłusowników.

  W maju 1963 roku odnotowano przypadek przywędrowania z głębi Związku Radzieckiego na teren Puszczy jednego osobnika. Przekroczył on granicę państwową, pokręcił się tutaj około tygodnia i następnie udał się na wschód. Tropy niedźwiedzia rozpoznał na granicy Tadeusz Buchalczyk z Zakładu Badania Ssaków PAN w Białowieży.

  W lecie 2003 roku jeden niedźwiedź obserwowany był u wschodnich granic Puszczy Białowieskiej, po stronie białoruskiej. Strzelec Aleksy Pławski zauważył w okolicach wsi Zalesie (rejon prużański) najpierw tropy zwierzęcia, a następnie samo zwierzę; żerowało ono w uprawie owsa na kołchozowym polu.

   Na początku 1977 roku rozważany był projekt ponownego zasiedlenia tego gatunku w Puszczy. Z taką propozycją do Stefana Krukowskiego, ówczesnego dyrektora Białowieskiego Parku Narodowego, wystąpił Krzysztof Wolfram z Okręgowego Zarządu Lasów Państwowych w Białymstoku. W dyskusji, jaka się wtedy rozwinęła, przeważyły racje bezpieczeństwa licznie odwiedzających Białowieżę turystów.

  Niedźwiedzie jednak do Puszczy w końcu trafiły. W 1982 roku do woliery w białoruskiej części Puszczy przywieziono z Baszkirii dwoje półrocznych niedźwiadków „Miszę” i „Maszę”, wzbogacając w ten sposób tamtejszy mini-zwierzyniec. Turyści odwiedzający białoruską część Puszczy zyskali nową atrakcję. Obecnie w wolierze trzymane są dwa nowe niedźwiedzie. (oprac. Piotr Bajko)

Galeria

Copyright © 2008 - Encyklopedia Puszczy Białowieskiej, webmaster Stanisław Matlak