Jasiński Jerzy Wiktor (1934-2015)


Jerzy Wiktor Jasiński urodzony w białowieskim Zwierzyńcu poeta i rzeźbiarz

Poeta, grafik i rzeźbiarz. Syn Wiktora Jasińskiego – nadleśniczego Nadleśnictwa Zwierzyniec w latach 1934-1938.

  Urodził się 15 sierpnia 1934 roku w osadzie Zwierzyniec w Puszczy Białowieskiej, w domu, w którym wcześniej urodził się pisarz Igor Newerly. Po pożarze budynku nadleśnictwa w dniu 15 sierpnia 1934 roku, przeniósł się z rodzicami do Białowieży. Rodzina zamieszkała na Krzyżach. W 1938 roku zmarł ojciec Jerzego, pozostawiając żonę z czwórką małoletnich dzieci. Przyszły poeta liczył wówczas niespełna cztery lata. Rodzina musiała często zmieniać miejsce zamieszkania. Białowieżę opuściła 12 września 1945 roku, wyjeżdżając do Kórnika w Wielkopolsce. Wychowaniem i ukształtowaniem zainteresowań Jerzego zajmowała się mieszkająca w tej miejscowości ciotka.

  W Kórniku Jerzy W. Jasiński ukończył w 1951 roku Liceum Ogólnokształcące. Tu zaczął pisać wiersze. W pierwszym wierszu pt. „Sen” wyraził swoją tęsknotę do Puszczy Białowieskiej. Po tym, jak nie dostał się z powodu braku miejsc na Wydział Biologii i Nauki o Ziemi UAM w Poznaniu, postanowił studiować na Wyższej Szkole Rolniczej w Olsztynie. Na uczelni założył klub literacki, w którym razem z kolegami – jak sam twierdził – bawił się w poezjowanie.

  Jako poeta zadebiutował w 1953 roku – w uczelnianym radiowęźle oraz na łamach olsztyńskiej prasy. Wkrótce okazało się, że zootechnika jest daleka od jego zainteresowań, przerwał wiec studia. Dalej było wojsko, małżeństwo i narodziny córeczki Ewy. Niestety, małżeństwo wkrótce się rozpadło. Jerzy wychowywał Ewę od pierwszego roku życia ze swoją matką. Zdarzył się też w jego życiu drugi pożar, który pochłonął wszystko, w tym sporo wierszy i akwarel. Przez dłuższy czas nic nie wychodziło spod jego pióra. Zaczęły się wędrówki za pracą. Poza Olsztynem był Płock, Kórnik, Śrem i wreszcie Środa Wielkopolska (od 1964 roku). Małżeństwo z rodowitą średzianką zakotwiczyło go w tym mieście. Tutaj urodziły się jego trzy kolejne córki (Katarzyna, Emilia, Lidia), tutaj powrócił do poezji.

  W 1998 roku został członkiem Średzkiego Towarzystwa Kulturalnego, a rok później – członkiem zespołu redakcyjnego „Średzkiego Kwartalnika Kulturalnego”. W 1981 roku otrzymał rentę inwalidzką. Od 1999 roku przebywał na emeryturze.

  Będąc sekretarzem średzkiego kwartalnika, zamieszczał na jego łamach ciekawe artykuły na różne tematy. Miał bardzo lekkie pióro – jego teksty czytało się jednym tchem.

  Do wydania tomiku wierszy namówiła Jerzego W. Jasińskiego prezes Średzkiego Towarzystwa Kulturalnego, Bożenna Urbańska. Tomik ukazał się w 2002 roku, w serii „Biblioteka ŚTK”. Nosi tytuł „Obłaskawianie czasu”. Hanna Sowa napisała w „Nowym Tygodniku Średzkim” (Nr 6/2002), że zostały w nim zawarte „wiersze o życiu i przemijaniu, refleksje człowieka pogodzonego zarówno z życiem, jak i ze zbliżającą się śmiercią, osoby z bagażem doświadczeń, patrzącej już spokojnie na to, co było i co będzie”. Autor zilustrował zbiorek własnymi grafikami.

  Był okres w życiu Jerzego W. Jasińskiego, gdy z zapałem oddawał się malowaniu. Mieszkał wówczas u brata w Płocku. Próbował naśladować formistów. Później oddawał prymat grafice. Jego ilustracje trafiały do książek, czasopism. J. W. Jasiński zajmował się też przez wiele lat rzeźbiarstwem. Twierdził, że „dłubał” na studia dla dzieci. Gdy te skończyły edukację, on porzucił dłuto. Między innymi z obawy o bezpieczeństwo wnuków, u których narzędzia dziadka wzbudzały zbyt duże zainteresowanie.

  Jasiński często powracał wspomnieniami do miejsca swego dzieciństwa. W liście do mnie z 27 września 2002 roku napisał m.in. „Mieszkając na Krzyżach byłem często zapraszany razem z braćmi na „taukanicu”, lepioną w dłoniach w kule przez Antoninę Dackiewicz, matkę Włodzimierza, który później wyjechał z Białowieży i został oficerem. Matka Borysa Dackiewicza, która mieszkała po sąsiedzku, a której imienia nie zapamiętałem, częstowała nas blinami i zsiadłym mlekiem, a także chlebowym kwasem, napojem o specyficznym zapachu i smaku; obdarowywała nas, gdy nasza Matka została aresztowana przez gestapo i siedziała na poczcie, w piwnicach, pajdami chleba własnego wypieku na dębowych liściach”.

  Poeta odbywał także podróże sentymentalne do Białowieży. Po wizycie w 2001 roku, relacjonował mi w liście: „Spotkałem na Zastawie panią Ninę Szczerbę z domu Wołkowycka, która obecnie mieszka pod numerem 37. Niejasno przypomniałem sobie, że mieszkaliśmy na Zastawie tuż po śmierci Ojca, ale już nie pamiętałem gdzie. Nie łudziłem się nawet, że uda mi się to miejsce odnaleźć. Zapytałem młodą kobietę, która drylowała przed domem nr 37 wiśnie, czy tu w okolicy są jacyś ludzie w wieku ponad 70 lat. Przedstawiłem się oczywiście i powiedziałem o co mi chodzi. Okazało się, że owa Pani jest córką osoby, która bardzo dobrze znała moją Mamę i co więcej, przechowywała zdjęcie, na którym jest i Ona, i Mama z dziećmi (bez najstarszego brata), a także p. Marysia Siemieniuk (która wtedy nas przygarnęła) z koleżanką. Pani Marysia pracowała u Ojca, kiedy mieszkaliśmy na Krzyżach”.

  W innym miejscu Jerzy napisał: „Próbuję „rozdmuchać mgłę”, by zobaczyć tamten czas, ale niewiele pozostało obrazów w 5-letnim łebku. Pamiętam dość dobrze jakieś wnętrze domu, w którym były krosna do tkania, jakieś płótna lniane nad Narewką wyłożone na brzegu, by schły, a także kobiety klęczące nad rzeką (w pobliżu już nieistniejącej kuźni), która w tym miejscu była bardzo płytka. Miejsce to nazywano Babskim Piaskiem. Z nadleśniczówki Zwierzyniec na Krzyżach nie pamiętam nic poza choinką z kolorowymi, dużymi, zdobionymi z papieru ozdobami i schodki z pokoju do kuchni, no i okno na podwórku, z którego było widać studnię z korytami do pojenia konia. To wszystko. Ojca nie pamiętam. Nie pamiętam żadnej opowieści, żadnej bajki, nic. Wielka pustka, jak wykrot po zwalonym dębie”.

  Ostatni raz poeta odwiedził Białowieżę w połowie października 2003 roku, razem z bratem Romanem i swoim zięciem Jackiem Nowaczykiem, w związku z wykonaniem nagrobka na mogile swego Ojca.

  Jerzy Wiktor Jasiński zmarł 7 maja 2015 roku, po długiej chorobie. Wcześniej (27 września 2014 roku) odeszła jego żona Stefania. (Oprac. Piotr Bajko)
)

Galeria

Copyright © 2024 - Encyklopedia Puszczy Białowieskiej,
Agnieszka Aleksiejczuk, Tomasz Niechoda